Category Archives: Technika i innowacje

Polityka energetyczna Polski do 2030

Rozpoczęły się konsultacje „Polityki energetycznej Polski do 2030”. Dokument po długim dojrzewaniu opuścił Ministerstwo Gospodarki z zachętą do publicznej dyskusji. To ciekawe opracowanie, zawiera kilka istotnych nowości, jeśli chodzi o polskie strategiczne myślenie o energetyce.

Po pierwsze, wprowadza kategorię wzrostu gospodarczego bez wzrostu energii, jako cel polityki gospodarczej. Nie określa kiedy miałoby to nastąpić, samo już jednak otwarcie myślenia w tym kierunku to spory postęp.

Po drugie, jako najważniejszy priorytet określa zwiększenie efektywności energetycznej gospodarki.

Potem dokument stara się zadowolić wszystkich. Lobby węglowe obietnicą rozwoju sektora. Lobby rolnicze obietnicą rozwoju biopaliw. Lobby ekologiczne obietnicą rozwoju OZE. Lobby nuklearne potwierdzeniem planu rozwoju energetyki jądrowej. Teraz trzeba to wszystko dobrze posumować, żeby nie okazało się, gdy już osiągniemy etap rozwoju gospodarki bez wrostu zużycia energii, że dysponujemy nadmiarem mocy z którą nie ma co zrobić.

Podczas uważniejszej lektury wyczytać można, że autorzy uwzględnili także w polityce energetycznej konieczność stworzenia wspierającej ją polityki naukowo-technicznej. I tak strategia przewiduje wsparcie dla badań np. nad synergią węglowo-jądrową, wspieranie praca nad technologiami czystego węgla (w tym nad wykorzystaniem CO2 jako surowca chemicznego). Teraz tylko pyatnie, czy te dość ogólne zapisy uda się zamienić na dobre programy badawcze, czy też do pieniędzy dobiorą się szarlatani, obiecujący gruszki na wierzbie.

Iluzja czystego węgla?

Pytanie, czy da się z węgla uczynić czystsze paliwo, niż jest  dotychczas interesuje nie tylko Polskę, która z węgla uzyskuje ponad 90 proc. energii elektrycznej. Kwestią żywo zainteresowane są Chiny, Indie i Stany Zjednoczone. W USA w niektórych stanach uzależnienie elektroenergetyki od węgla jest stuprocentowe. Teraz, gdy USA pod rządami Obamy zamierzają pozielenieć i rozpocząć ograniczanie emisji CO2, „oczyszczenie” węgla staje kluczowym wyzwaniem.

Można mówić o sporych postępach w samym wychwytywaniu CO2 z gazów spalinowych. „MIT’s Technology Review” donosi o nowej technologii Siemensa, która umożliwia wychwyt CO2 kosztem 9,2 proc. ograniczenia sprawności energetycznej elektrowni. Wcześniejszy wynik to 11 proc. Niby różnica niewielka, jednak przy skali operacji w elektrowniach każdy procent przekłada się na miliony w realnej gotówce.

Ciągle jednak nie wiadomo, co robić z wychwyconym CO2. W tej chwili działają na świecie dwie pilotażowe elektrownie pracownie pracujące w pełnym cyklu CCS (carbon capture and storage). Jedna w Schwarze Pumpe w Niemczech (Vattenfall), druga w Chinach. By CCS rzeczywiście miał rzeczywiście wpływ na ograniczenie emisji, potrzeba 200 elektrowni z CCS do 2030 r (szacunki Międzynarodowej Agencji Energetycznej). Raczej mało realne.

Swojego sceptycyzmu nie kryje „The Economist”, który w najnowszym numerze analizuje sensowność inwestowania w CCS. Brytyjski tygodnik zastanawia się,  na ile projekty CCS są rzeczywiście technicznie racjonalne, a na ile wynikają z nacisków węglowych lobby pragnących przedłużyć trwanie swojego biznesu. Ciekawą analizę prezentuje także „Scientific American”.

Widać wyraźnie, że CCS obciążony jest wieloma niepewnościami. Po pierwsze, nie wiadomo czy uda się zapewnić pełne bezpieczeństwo składowania CO2 (to główny zarzut organizacji ekologicznych, jak Greenpeace). Po drugie, nawet jak się uda, to koszty wychwytu i składowania zawsze będą duże. „The Economist” podkreśla, że póki co żadna z organizacji komercyjnych nie bierze się za CCS z własnej woli, bo bardziej opłaca się inwestować w energetykę jądrową lub alternatywne źródła energii.

CCS jest z oczywistych względów także gorącym tematem w Polsce, a głównym promotorem działań w tym zakresie jest prof. Jerzy Buzek. Zgodnie z jego wizją CCS miałby być jednym z elementów planu rozwoju czystych technologii węglowych w Polsce, obszaru który mógłby się stać naszą eksportową specjalnością. Pytanie tylko, na jak długo, skoro i tak w perspektywie 30-40 lat trzeba będzie wygaszać energetykę węglową.

Vivek Kundra, Główny Informatyk USA

W ubiegłym tygodniu Barack Obama powołał Głównego Informatyka USA (Chief Information Officer). Został nim Vivek Kundra, pracujący wcześniej na takim samym stanowisku dla Dystryktu Columbia i miasta Waszyngtonu. Kundra zasłynął swoim nieortodoksyjnym podejściem do publicznej informatyki. Stwierdził, że administracja nie powinna ścigać się z sektorem prywatnym w rozwoju infrastruktury. Po co budować własne zaplecze serwerowe i aplikacyjne, skoro Google ma znacznie większą infrastrukturę, niż zdoła zbudować jakakolwiek administracja. Opierając się na tej infrastrukturze oferuje dostęp do wszystkich niezbędnych administracji programów: edytor tekstu, arkusze kalkulacyjne, serwisy geopozycyjne, kartograficzne, narzędzia do współpracy i harmonogramowania. To wszystko jest dostępne w darmowym pakiecie Google, a za niewielką dopłatą firma ta umożliwia dostosowania pakietu do potrzeb użytkownika. Kundra stwierdził, że współpraca z Google będzie tańsza i lepsza, niż kupowanie oprogramowania od Microsoftu i budowa własnego pełnego zaplecza informatycznego. Waszyngton zrezygnował nawet z budowy specjalistycznego systemu zarządzania kryzysowego dochodząc do wniosku, że lepiej zaopatrzyć policjantów w iPhony, które w połączeniu z Google Maps dadzą nie gorszą możliwość orientacji w sytuacji w mieście. Filozofię Kundry dobrze ilustruje prezentacja, w której opisuje on doświadczenia z Waszyngtonu. Warto także zobaczyć filmik anonsujący współpracę z Google.

Czy teraz na Google Apps przejdzie administracja USA? Zobaczymy, na pewno można spodziewać się jednak, że Kundra będzie starał się realizować na nowym stanowisku koncepcje, jakie przetestował z powodzeniem w Waszyngtonie. Warto, by tym doświadczeniom przyjrzała się nasza administracja. Nie twierdzę, że od razu należy wchodzić w konszachty z Google. Warto natomiast sprawdzić, co już w Sieci jest i można z tego skorzystać (choćby aplikacje Open Source).

Polska 2020

Zapraszam do lektury opracowań wyników Narodowego Programu Foresight Polska 2020. Na stronie „Polska 2020” znajdują się linki do plików zawierających dokumenty źródłowe (scenariusze rozwoju) oraz prezentacje, jakie były omawiane podczas spotkania w Pałacu Staszica 16 lutego 2009 r., w którym uczestniczył wicepremier Waldemar Pawlak i minister nauki i szkolnictwa wyższego, prof. Barbara Kudrycka. Publicystyczna analiza wyników w dzisiejszej „Polityce”: „Co mamy w kuferku?”. O foresighcie pisałem także wcześniej: „Uciekający świat”. Dzisiaj o 18 zapraszam także do słuchania radia TokFM. Poniżej prezentacja wprowadzająca prof. Michała Kleibera, kierownika naukowego projektu.

Technologie przyszłości

„MIT’s Technology Review” jak co roku ogłosił listę dziesięciu technologii, które mogą zmienić przyszłość. Mogą, a czy zmienią? Nie wiadomo, bo technologie te znajdują się w początkowej fazie rozwoju – już widać ich potencjał, choć nie sposób jeszcze określić ich rzeczywistego wpływu. Oto lista, podaję w wersji oryginalnej z odniesieniami do opisów:

Intelligent Software Assistant

Adam Cheyer is leading the design of powerful software that acts as a personal aide.

$100 Genome

Han Cao’s nanofluidic chip could cut DNA sequencing costs dramatically.

Racetrack Memory

Stuart Parkin is using nanowires to create an ultradense memory chip.

Biological Machines

Michel Maharbiz’s novel interfaces between machines and living systems could give rise to a new generation of cyborg devices.

Paper Diagnostics

George Whitesides has created a cheap, easy-to-use diagnostic test out of paper.

Liquid Battery

Donald Sadoway conceived of a novel battery that could allow cities to run on solar power at night.

Traveling-Wave Reactor

A new reactor design could make nuclear power safer and cheaper, says John Gilleland.

Nanopiezoelectronics

Zhong Lin Wang thinks piezoelectric nanowires could power implantable medical devices and serve as tiny sensors.

HashCache

Vivek Pai’s new method for storing Web content could make Internet access more affordable around the world.

Software-Defined Networking

Nick McKeown believes that remotely controlling network hardware with software can bring the Internet up to speed.

Ciekawy jest komentarz Jasona Pontina, naczelnego „TR”. Zwraca on uwagę, że wynalazców ciągle nie opuszcza optymizm, bez którego nie sposób byłoby się podjąć rozwiązywania problemów tego świata. Optymizm ten zahacza często o pychę, często też jest na wyrost. Wiele z tych pomysłów nie doczeka się masowego zastosowania. Niech jednak wygrają tylko niektóre, jak np. obietnica, że w ciągu pięciu lat koszt badania sekwencji genomu ludzkiego obniży się do 100 USD. Jeśli tak się stanie, czeka nas rzeczywista rewolucja w medycynie, które przedsmak mamy już dziś wraz rozwojem serwisów genomiki osobistej. A przecież to dopiero początek.

Energia jądrowa, sztuka rozmowy ze społeczeństwem

„Bulletin of the Atomic Scientists” zwraca uwagę, że przy obecnym powrocie zainteresowania energetyką jądrową kluczowe znaczenie ma sztuka komunikacji ze społeczeństwem. Przedstawiciele branży atomowej przyzwyczajeni są do działań w starym stylu, polegających na przekonaniu o własnej racji. Dokładnie, jak nasi fizycy atomowi, którzy jeszcze żadnej elektrowni atomowej nie wybudowali, lecz bez cienia wątpliwości pomstują na ciemnotę ludu przeciwstawiającego się nowym technologiom.

Lud jednak jest coraz mniej ciemny i nie pozwala już sobie na takie traktowanie, jak 30-40 lat temu, kiedy to eksperci wiedzieli co dla ludu dobre. Te czasy się skończyły, nie tylko dlatego że po drodze były katastrofy w elektrowniach Three Miles Island i Czarnobylu. Po prostu inne jest społeczeństwo. Zadaje więcej pytań, co nie wynika z niewiedzy, lecz przeciwnie – lepszego wykształcenia.

Dlatego warto wczytać się w uwagi „Biuletynu”, przydadzą się, jeśli Polska ma realizować program energetyki jądrowej. Zaczynam w to wątpić, ostatnio coraz więcej bowiem się mówi o polskiej wunderwafe, czyli technologii przetwarzania dwutlenku węgla w metanol, a potem paliwa. W pomysły pewnego lubelskiego chemika uwierzył podobno Waldemar Pawlak i już za kilka lat Polska, jak po myciu szamponem Head and Shoulders, załatwi dwa problemy: emisji CO2 i dostępu do paliw. Inne głupki na świecie, z Georgem Olahem (Oláh György), chemicznym noblistą sobie z problemem nie poradziły, by daliśmy radę. Polak potrafi.

Pożytki z Open Access

„Science” opublikował niedawno artykuł Jamesa Evansa i Jacoba Reimera „Open Access and Global Participation in Science”, analizujący wpływ publikacji on-line (w tym modelu Open Access) na wzrost liczy cytowań, czyli de facto intensywności komunikacji naukowej. Wyniki analizy są dosyć oczywiste: Open Access, czyli otwarty, bezpłatny dostęp do publikacji naukowych zwiększa intensywność komunikacji, a efekt ten widać najbardziej w krajach rozwijających się. W krajach tych instytucji naukowych nie stać na drogie prenumeraty, więc chętniej korzystają z otwartych form dostępu. W krajach zamożniejszych ważniejsze jest, by po prostu publikacje dostępne były w Sieci.

Artykuł Evansa i Reimera wywołał dyskusję w Sieci – dobrym do niej interfejsem jest „A blog around the clock”. Najczęstsze zarzuty, to oczywistość wyników (w autorzy zostali nawet nazwani wspólnym mianem Dr. Obvious), która przesłania z kolei istotę Open Access. Walor Open Access wykracza bowiem poza sam fakt obniżenia kosztu dostępu do wiedzy, lecz generalnie wiąże się ze zmianą modelu komunikacji naukowej i jej otwarcia na nowe możliwości związane z rozwojem narzędzi Web 2.0. Doskonałym wprowadzeniem do zjawiska Open Science, czyli Otwartej Nauki (czasem też Nauki 2.0) są materiały z seminarium „Open Science: Good For Research, Good For Researchers?” z University of Columbia.

W Polsce dyskusja jeszcze nie dojrzała do podobnego poziomu argumentacji, choć w kraju gdzie większość badań prowadzi się z publicznych pieniędzy, wyniki tych badań powinny być (z ewentualnymi wyjątkami dotyczącymi badań o charakterze komercyjnym lub wojskowym) dostępne publicznie. Opór przed takim otwarciem mogę wytłumaczyć tylko  w jeden sposób: mogłoby się okazać, że nie ma co czytać.

Portret internauty, badania CBOS i Gazety.pl

Tośmy przekroczyli magiczną granicę, już ponad połowa mieszkańców Polski korzysta z Internetu, wynika z najnowszych badań CBOS i Gazety.pl.  Symbolicznie, o czym pisałem w „Gazecie Wyborczej” granicę tę przekroczyliśmy w 2008 r., gdy „Nasza klasa” zajęła szóste miejsce w Google Zeitgeist, zaraz po haśle Obama. Internet stał się medium głównonurtowym, a dla pokolenia młodszego medium dominującym. Można spodziewać się teraz reakcji autokatalitycznej – wiele zjawisk zacznie przyspieszać, jak choćby odpływ odbiorców od mediów tradycyjnych. Z tego też względu Internet może stać się kluczowym instrumentem mobilizacji społecznej, dającym szansę na zmianę publicznej debaty i zarazem sceny politycznej.

Jednocześnie zjawisko luki cyfrowej, wyraźnie widoczne w badaniach CBOS może się pogłębiać. To znaczy użytkowników Internetu będzie przybywać, lecz warstwa społeczna: ludzie mniej zasobni, gorzej wykształceni, mieszkający na wsi będą się w swoim wykluczeniu umacniać. Z jednej strony z powodu braku potrzeby korzystania. Z drugiej strony będą stawali się coraz mniej istotnym marginesem z punktu widzenia politycznego. I choć politycy deklarują konieczność przeciwdziałania cyfrowemu wykluczeniu, nie jestem pewien, czy będzie ono dla nich priorytetem. Już raz mieliśmy podobną sytuację, tyle że z poważniejszym problemem – bezrobociem.

W wyniki badań „Portret internauty” warto się uważnie wczytać. Podobnie, jak w badania „Diagnoza internetu”, których wyniki zostaną niebawem opublikowane w książce przygotowywanej przez WAiP. Internet na prawdę przestał już być tylko zabawką dla dzieci z dobrych domów.  Ciągle  jednak tak mało o nim wiemy.

Uczeni, do blogów!

Przyłączam się do sugestii, jakie zostały zawarte we wstępniaku do dzisiejszego wydania „Nature”. Redakcja analizuje wpływ i rolę blogów na jakość naukowej komunikacji, która rządzi się pewnymi prawami. Z jednej bowiem strony publikacje dopuszczone do druku w takich pismach, jak „Nature” muszą przejść procedurę recenzencką, a następnie odczekać w swoje w kolejce. W tym czasie autorzy proszeni są o nie upowszechnianie wyników w mediach popularnych, choć mogą informować o tym co zrobili podczas konferencji naukowych. Coraz więcej jednak naukowców bloguje, pisząc na gorąco swoje komentarza z takich spotkań, komentując tym samym nieopublikowane jeszcze wyniki prac.

„Nature” dochodzi do wniosku, że proces publikacyjny należy dostosować do czasów, godząc dwa cele: jakość i integralność wyników z celem nadrzędnym: upowszechnianiem tych wyników. Oznacza to, że uczeni powinni więcej blogować:

Indeed, researchers would do well to blog more than they do. The experience of journals such as Cell and PLoS ONE, which allow people to comment on papers online, suggests that researchers are very reluctant to engage in such forums. But the blogosphere tends to be less inhibited, and technical discussions there seem likely to increase.

Moreover, there are societal debates that have much to gain from the uncensored voices of researchers. A good blogging website consumes much of the spare time of the one or several fully committed scientists that write and moderate it. But it can make a difference to the quality and integrity of public discussion.

Zachęcam polskich uczonych, by do rozwiniętej już sztuki pisania listów otwartych i protestów, czasem niezbędnych (jak najnowszy „List otwarty w obronie rozumu”, czasem wątpliwych, jak protest w sprawie habilitacji) dołączyli kunszt blogowania.

Recovery.gov

Prezydent Obama zapowiada (patrz wideo), że plan ratowania gospodarki będzie realizowany w atmosferze pełnej przejrzystości. Dlatego ruszyła witryna Recovery.gov, na której publikowane będą wszystkie szczegóły dotycząće alokacji środków z pakietu stymulacyjnego, ich wpływ na zatrudnienie, harmonogramy czasowe, etc. Ma to być także miejsce publicznej debaty (autorzy witryny zapraszają m.in. do dzielenia się swoimi opowieściami o walce z kryzysem). W Polsce przydałaby się podobna witryna umożliwiająca poznanie dokładnych planów rządowych oszczędności i ich skutku.